Prawie czterdziesto procentowe zasolenie Adriatyku, palące słońce, mocne upięcie w stylu „artystyczny koczek” nie sprzyjają włosom. Po całodniowym plażowaniu są one sztywne, szorstkie i wysuszone. No, ale przecież jesteśmy na wakacjach i nasze włosy nie powinny być żadnym utrapieniem. Jak więc szybko doprowadzić je do normalnego stanu? W moim przypadku będąc na wakacjach w południowej Europie postawiłam na Australię i znaną na całym świecie linię kosmetyków Aussie… Plastikowe buteleczki ze skaczącym kangurem na opakowaniu wkroczyły do naszych Rossmanów (niestety tylko tam są dostępne) na początku wakacji i oczywiście tylko z ciekawości wybrałam się je obejrzeć… :) (staram się trzymać zasady kończenia posiadanych kosmetyków zanim kupię kolejne ) Patrząc na półkę zdziwiły mnie dwie sprawy : opakowanie i cena. Producent albo dystrybutor zdecydowali się na zupełnie inną szatę graficzną, proste, neutralne barwy a oryginalne są kolorowe i moim zdaniem ładniejsze. Po drugie : cena ! około 25- 30zł , to trochę sporo jak na produkty z sieciowej drogerii. Jednak sytuacja nie jest bez wyjścia i obok pełnowartościowych szamponów i odżywek stoją ich odpowiedniki w mniejszych buteleczkach (75ml) w cenie ok.8-10zł. Dostępne mamy różne linie: do włosów zniszczonych, farbowanych, suchych itp. Najwięcej słyszałam o 3-minutowym cudzie, który ponoć urósł rangą za granicą do kultowego, dlatego wybór padł na ten produkt. Odżywka ma za zadanie intensywnie odbudować zniszczone włosy, nawilżyć i nadać blasku i to wszystko w 3 minuty (pomyślałam, że jest to idealny produkt na wyjazd ) . Zawiera w sobie melisę australijską ( to ponoć dobrze) i sporo złych parabenów (ale na nich dokładnie się nie znam, więc nie będę poświęcać im uwagi ), dużo osób zachwyca się jej zapachem , ale dla mnie jest on dziwny, zbyt intensywny i niestety nie czuje tej gumy balonowej … Przechodząc jednak do konkretów : jak zadziałał 3 Minute Miracle Reconstructor na moich włosach? Biorąc pod uwagę, że stosowałam ten produkt w naprawdę ekstremalnych warunkach (włosy przed umyciem przypomniały wysuszone łodygi jakiś ostrych roślin ) to odżywka sprawdziła się w 100% :D. Już po umyciu włosy były przyjemne w dotyku i czuć było, że są odpowiednio nawilżone, po wysuszeniu były gładkie, miękkie, połyskujące, dobrze się układały i nie były obciążone. Ale czy jest to cud???? Trudno powiedzieć, muszę wybrać się teraz w odległe arktyczne krainy, żeby zobaczyć jak sobie radzi w przypadku poważnych mrozów i śniegów :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz